Niespokojny mrok okrywa moją twarz. Niechętnie zmuszam powieki to otwarcia się. Irytuje mnie fakt, że nic nie potrafię dostrzec, pomimo cichych odgłosów z głębi korytarza. Ciche jęki i westchnięcia tłumi stanowczo za cienka ściana. Mam ogromną nadzieję, że ktoś postanowił ćwiczyć partykułę a nie pieprzyć się na środku przejścia, do czego byłam zmuszona przywyknąć poprzez imprezowy styl życia mojej starszej siostry.
Wysuwam moją lewą nogę poza ciepły teren łóżka, przez co przebiega mnie fala dreszczy. Za wszelką cenę staram się jednak je ignorować i po paru nieprzyjemnych sekundach, dotykam bosymi stopami chłodnych paneli. Jedną ręką naciągam za długą koszulkę na moje pokryte gęsią skórką uda, a drugą odgarniam niesforne blond kosmyki z twarzy. Z każdym kolejnym krokiem, dźwięk przyjemności stawał się coraz wyraźniejszy. Moja prawa dłoń delikatnie dotknęła klamki, aby po dwóch sekundach popchnąć ją na dół. Drzwi z cichym skrzypnięciem oderwały się od framugi, dając mi kilku centymetrową szczelinę, gdzie mogłam dostrzec parę ludzi z grymasem uniesienia wymalowanym na twarzy.
Dostrzegam Lory opartą o ścianę. Jej półnagie ciało było wygięte w łuku. Przed nią stał brunet z niesfornymi lokami na głowię, którego widzę pierwszy raz na oczy. Jego ręka była pod spódnicą dziewczyny , usta tuż przy jej uchu. Zapewne jestem za młoda na rzeczy, które jej tam szeptał.